Tajemnica Cieni - rozdział 21

Pieczęć Dusz

   Z bliska góry nie wydawały się już tak wielkie i piękne, z daleka robiły wiele większe wrażenie. Jakiś człowiek po drodze ostrzegł ich, że nie powinni się zapuszczać, bo grasują tam duchy i są bardzo niebezpieczne, zwłaszcza nocami. Kiedy okazało się, że ta informacja nie zniechęciła, a raczej zaciekawiła Oxyena, który teraz prowadził ich pochód, mężczyzna spróbował jeszcze raz, opowiadając im jakieś straszne opowieści. Twórca zbył go machnięciem głową i wyminął.
   Questa ocknęła się przed kilkoma chwilami, najwyraźniej wyczuwając bliskość własnej Pieczęci. Musa również czuła coś dziwnego, a po minach innych łatwo jej było zgadnąć, iż nie tylko ona. Nagle wszyscy stali się zaniepokojeni i dziwnie ociężali, ich kroki zwalniały z każdą chwilą, ale to nie zmęczenie ich teraz dopadło.
   – Rany – jęknął Eart, kiwając się na boki. Wyglądał, jakby był pijany i tak też się zachowywał. Złapał się za głowę. – Kiedyś powiedziałem, że tajemnice to słaba moc, jak dla mnie. Cofam to. Łeb mi pęka, od tych szeptów.
   – Jakich szeptów? – zapytała Musa, rozglądając się dookoła i nastawiając uszu, ale nic nie słyszała, prócz kwękania towarzyszy. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi. Eart mruknął coś pod nosem.

Tajemnica Cieni - rozdział 20

Rozdział XX
Widząca

   Jadalnia była nieco mniejsza od salonu, ale nadal bardzo wielka i bardzo, ale to bardzo pusta. Pośrodku stał drewniany stół, który już nakrywali dwaj chłopcy, jeden duży, drugi mały, ale poza tym wyglądali niemal identycznie i bardzo podobnie do Oochii. Poruszali się tak, jakby jeździli na łyżwach, a nie chodzili po wypolerowanej podłodze. Na raz nosili po trzy albo cztery talerze, na których wznosiły się góry jedzenia. Aichra uznała, że to trochę za dużo jedzenia, nawet jak na ich szóstkę. Jednak żaden z jej towarzyszy nie wydawał się zdziwiony.
   – Mieszkacie sami? – odważyła się zapytać Oochię, gdy podchodzili do stołu. – Gdzie wasi rodzice?
   – W pracy, jak zawsze – odpowiedziała bez emocji dziewczyna, zajmując miejsce u szczytu stołu i dając Aichrze znak ręką, by ta usiadła tuż obok. – Wracają tylko w porze pozornego zmroku, a to tylko na kilka godzin, żeby się wyspać. Potem znów idą. Pracują w urzędzie do spraw porozumień międzyplanetarnych. I chyba właściwie już nie pamiętają, że mają dzieci. Tak więc my zajmujemy się wszystkim. Ale ty przecież znasz ten problem.

Tajemnica Cieni - rozdział 19

Rozdział XIX
Władcy z Potęgi Ognia

   Jasny rozbłysk przeciął powietrze i trójka nastolatków wylądowała na trawie. A raczej trójka osób wyglądająca na nastolatków. Aichra szybko się zerwała i spojrzała z niedowierzaniem w niebo, mrużąc oczy. Myślała, że już nigdy nie będzie jej dane zobaczyć jakiegokolwiek światła, a tymczasem stała tu, mając grunt pod stopami i spoglądała szarymi oczami prosto w jaśniejące na niebie słońce.
   Ignis podniosła się, plując trawą i otrzepując z niej swój biały płaszcz. Shade po prostu leżał i się nie ruszał, każdy inny pomyślałby, że chłopak nie żyje, ale przeczyły temu ciche gniewne pomruki, które z siebie wydawał. Spoglądając na niego, całego w czerni, która zdawała się zakrzywiać i zasysać światło, Aichra mogłaby powiedzieć, że wiele lepiej pasował do pustki, niż do tego miejsca. Nie zamierzała jednak wypowiadać tych słów głośno. Skupiła się raczej na czymś innym.
   – To niesamowite – wykrzyknęła z radością, głęboko zaciągając się świeżym powietrzem i dopiero teraz uświadamiając sobie, jak bardzo jej go brakowało. Zwróciła się do Ignis, z niedowierzaniem w głosie. – Jak ci się udało zrobić ten portal? Przecież...

Tajemnica Cieni - Rozdział 18

Rozdział XVIII
Jezioro Senne

   Wpatrywała się w jezioro, w otaczające je kwiaty, kiwające się sennie, z których sypał się złocisty pył. Mimo całego chaosu, panującego nieopodal w mieście, tutaj panowała cisza i spokój. Każde stworzenie, które odważyło się podejść w pobliże wody, padało snem przyjemnym, głębokim i z pewnością bardzo długim, bo póki nie przyszedł powiew wiatru, fala wody czy ktoś odważny, można było spać wiecznie. Dostrzegła wśród wielkich liści rodzinkę drzemiących białych królików, zwiniętych w kulki. Ciekawe, jak długo już tam leżały.
   Miejsce to nie wyglądało jakość szczególnie ciekawie, w każdym razie nie dla niej. Woda, kwiaty, trawa, jak wszędzie. Iście fascynujące. Co jakiś czas tafla pobłyskiwała dziwnie i można by pomyśleć, że to odbite światło słońca bądź któregoś z księżyców, gdyby nie fakt, że obecnie panowały na niebie czarne chmury i ani widzi żadnego oświetlenia z góry.
   Darcy stała w bezpiecznej odległości od pyłu nasennego, usiadłszy na jednym z rosnącym w pobliżu drzew i czekała. Samo czekanie było tak nudne, że mogła przez nie zasnąć wiele szybciej, niż gdyby jednak zbliżyła się do Jeziora  Sennego. Żeby więc pozostać czujną, starała się skupić na czymś, a na myśl wciąż przychodziła jej rozmowa z tą straszną Twórczynią.

Tajemnica Cieni - rozdział 17

Rozdział XVII
Knowania i spiski

   – Zapomnij, ja się stąd zmywam. Nie zamierzam pomagać dzielnym głupiutkim czarodziejkom w ratowaniu świata.
   Siedząca naprzeciwko Darcy Questa wpatrywała się we wiedźmę nieco pustym spojrzeniem, które ją niepokoiło. Nie przerażały jej stwory ciemności, z którymi musiała walczyć, bo głupie nie chciały słuchać jej rozkazów, a przecież była mistrzynią czarnej magii. Nie przerażały jej te wszystkie czarodziejki, które, choć potężne, były do pokonania. Nie przerażała jej ta cała wojna. Ale ta malutka postać, której spojrzenie było jednocześnie tak puste i przenikliwe, należące do kogoś o wiele starszego, niż na to wygląda... tak, to było przerażające.
   Nadal nikt się nie pokusił o to, by wyjaśnić jej całą sytuację. Zdawała sobie jednak sprawę, że ma do czynienia z siłami które znacznie przewyższały jej zrozumienie. Nikt jej nie powiedział wprost, ale przecież potrafiła wyczuć potężną aurę otaczającą Questę, tego Oxyena i nawet wcześniej tą zarozumiałą Ignis. Oni byli inni. Ze świata, którego zasad nie poznała.

Tajemnica Cieni - rozdział 16

Rozdział XVI
Zielarz z zapomnianego miasta

   Wrażenie czyjejś obecności pojawiło się znikąd, a Aichrze przebiegł ostrzegawczy dreszcz po plecach. Ignis nadal przyglądała się swojej makiecie rozmarzonym wzrokiem, najwyraźniej wspominając. Najwyraźniej ona nie wyczuła tego samego, co mała wiedźma.
   Ale to było niezbyt logiczne. Niby kto miałby znaleźć się w tym pustym wymiarze? I jak? One same wpadły tutaj przypadkiem. Z winy Aichry, czego Ignis nie zapomniała jej wypomnieć już dwadzieścia razy. Przez chwilę miała przerażające przeczucie, że przypadkiem wyrwa wciągnęła też Viera. Podzieliła się z towarzyszką tym podejrzeniem, ale Ignis tylko parsknęła drwiąco.
   – Nawet jeśli by ci się to udało, ten stwór wylądowałby zupełnie w innej, naprawdę bardzo odległej części tego wymiaru. Światy pod powierzchnią tego prawidłowego są płynne i krążą szybciej, niż znana nam rzeczywistość. Nawet jeśli by stał obok ciebie, byłby teraz daleko. Ja jestem tutaj z tobą tylko dlatego, że cię trzymałam.
   Aichra zrozumiała tylko część tej naukowej wypowiedzi, ale jakoś wątpiła, czy Ignis byłaby w stanie wyjaśnić to w prostszy sposób, więc odpuściła sobie pytania. Rozejrzała się dookoła, nadal czując na sobie czyjeś spojrzenie. Objęła się ramionami, jakby to mogło jej dodać otuchy, ale wcale nie poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie, uczucie czyjejś obecności tylko się nasiliło.

Tajemnica Cieni - rozdział 15

Rozdział XV
Planeta spalonych kwiatów

   To była tylko chwila, rozbłysk tak jasny, że mógłby pochłonąć cały wszechświat. Musa poczuła jak jakaś potworna siła ciągnie ją w stronę ogromnej czarnej dziury dopiero co powstałej na środku polany. Zamachała rozpaczliwie kolorowymi skrzydłami, ale nawet one nie były w stanie przezwyciężyć przyciągania. Obok niej z ziemi podniosła się Flora. Jej skrzydła błysnęły magią i w jednej chwili czarodziejka natury zniknęła między drzewami.
   No tak, trzy pary skrzydeł Believix! Zupełnie o nich zapomniała, a przecież w takiej chwili rzeczywiście by się przydały. Zaraz, zaraz, które to były od naprawdę szybkiego latania? Speedix! Wystarczył moment, a Musa goniła za Florą, pragnąc jak najszybciej uciec z pola rażenia czarnej dziury. Nie wiedziała co się stało z całą resztą, nikogo nie widziała. Nawet ślad po Florze nagle się urwał. Nie czując już przyciągania, Musa zatrzymała się i wylądowała między drzewami, rozglądając się dookoła.

Tajemnica Cieni - rozdział 14

Rozdział XIV
Spowici w mrok

   – Co to było?
   Nie było trudno znaleźć resztę i wyprowadzić z powrotem na powierzchnię. Flora aż się do tego paliła, widać było, że nie przepada za podziemiami, ale chyba czarodziejce natury nie można było mieć czegoś takiego za złe. Villia krążyła po całej bibliotece, przeklinając po drodze i widać że sama chciała znaleźć Pieczęć, co jej jednak nie wyszło. Questa kuliła się, jakby zobaczyła ducha, za to Ignis ględziła głośno, gdy znów wspinały się po schodach.
   Po potężnym wstrząsie ziemi, pochyliła się nad dziurą obok posągu i spojrzała w dół.
   – Strzelam, że postanowił odblokować swoją Pieczęć – odpowiedziała na pytanie Aichry, wzruszając przy tym ramionami. – To dlatego nas wyprosił. Jak trafnie zauważył, teraz byłybyśmy rozerwane na tysiące kawałków, gdybyśmy zostały. Co w sumie niektórym by się przydało – dodała nieco złośliwie, patrząc w bok, gdzie stała Villia. Oczywiście ta ją usłyszała i się zjeżyła.
   – Co ty do mnie masz, co? Od samego początku się mnie czepiasz!
   – Zrobiłaś na mnie złe pierwsze wrażenie – stwierdziła Ignis spokojnie. – A ja kieruję się właśnie nim w ocenie innych. No i Nix cię nie lubi, a on się zna na ludziach. O ile w ogóle jesteś człowiekiem, a nie jakimś szpiegiem Emit.
   – Wypraszam sobie!
   – Nie obchodzi mnie, co ty sobie wypraszasz. Takie jest moje zdanie, a jak ci się nie podoba, to już twój problem.
    Aichra cicho cofnęła się od nich, nie chcąc wysłuchiwać tych kłótni. Stanęła pod cieniem jednego z drzew, skąd miała doskonały widok na polanę, a gdzie nikt nie dostrzegał jej, po czym otworzyła dziennik. Na pustej stronie natychmiast zaczęły się pojawiać litery.
   Przepraszam, nie zamierzałem tego robić. W ogóle nie byłem pewien, że mogę coś takiego zrobić. Ja wcale nie...
   Ty we mnie wniknąłeś! wykrzyknęła Aichra w myślach, jednocześnie zdumiona i mocno przerażona. Czuła jak szybko wali jej serce, jakby zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. Ja to czułam, jak ty... jak ogarnia mnie mrok. To byłeś ty! JAK?!
   Cóż, są pewne sposoby, by zapanować nad cudzym ciałem, przeczytała w odpowiedzi litery skreślone jakby naprędce, nerwowo. Właściwie jest trochę więcej niż kilka tych sposobów. Ale nie przypuszczałem, że jakikolwiek zadziała. To był tylko odruch. Nie chciałem.
   Nie rób TEGO więcej! NIGDY! Jeszcze moment i wyrzuciłbyś mnie z mojego własnego ciała! A to była tylko chwila!
   Napisałem już, że nie zamierzałem tego robić. To był tylko odruch. Wybacz, ale naprawdę nie lubię tego przemądrzałego typa. Zachowuje się, jakbyśmy bez niego sobie nie poradzili, wolne żarty!
   Życzenie. To jest moje życzenie. Nigdy więcej masz we mnie nie wnikać. Nie przejmować kontroli. Nigdy, przenigdy. Spełnij je.
   Marnowanie życzenia, ale proszę bardzo. Gotowe. Masz jeszcze czternaście, tak ci się przypomnę. Jakbyś chciała jakieś ciastko, może kremówkę, to zawsze mogę...
   Nie kpij sobie ze mnie! Zatrzasnęła dziennik i schowała go do torby, nie mając ochoty dłużej ciągnąć tej rozmowy. Nadal była roztrzęsiona. W jej głowie odbijało się echo myśli istoty tak starej jak świat. Myśli mrocznych, przepełnionych bólem, strachem, gniewem, milionami lat całkowitej pustki i cienia. To było przerażające, nie dało się tego opisać słowami. Aichra zatrzęsła się, obejmując się ramionami, po czym dołączyła z powrotem do grupki, gdzie kłótnie na szczęście już ucichły, choć Ignis i Villia nadal krzyżowały między sobą mordercze spojrzenia.
   – To... co właściwie teraz robimy? – zapytała, żeby przerwać niezręczną ciszę. – Niby znalazłyśmy Pieczęć Powietrza i tego dziwnego goś... Twórcę, ale ja nadal nie rozumiem, po co to wszystko.
   – Świat stanął na głowie, próbujemy to odwrócić – oznajmiła Ignis, takim tonem jakby to było oczywiste.
   – Czemu tego po prostu tak nie zostawimy? – odezwała się Villia i po raz kolejny zarobiła wściekłe spojrzenie od Ignis. – No co? Burza nie może trwać wiecznie, w końcu się rozwieje. A czy skok naszych mocy do wysokiego poziomu jest czymś złym?
   – Tak – tym razem odpowiedział jej Oxyen, który nagle jakby wyrósł spod ziemi obok nich. Gdyby nie otaczająca go aura mocy i spojrzenie osoby żyjącej już wiele lat, można by go wziąć za zwykłego nastolatka, zauważyła Aichra. – Teraz może ci się wydawać, że jest dobrze, ale na dłuższą metę, gdy będziesz operować tak wielką mocą, do której twoje ciało i duch nie są przyzwyczajone, w końcu wyniszczy cię ona od środka. A burza wcale nie zniknie. To wymieszana magia wszystkich wymiarów, która w końcu rozsadzi cały wszechświat i cofnie go do początku początków.
    Powiedział to zupełnie zwyczajnie i spokojnie, bez żadnych emocji w głosie czy na twarzy, jakby spotykał się z czymś takim codziennie i była to dla niego norma. Było to trochę więcej niż niepokojące. To dziwak, odbiła się w głowie Aichry myśl Shade'a i dziewczyna odruchowo sięgnęła ręką do torby, ale zamarła w pół ruchu.
   – W takim razie, panie przemądrzały – odezwała się Ignis, najwyraźniej nieusatysfakcjonowana tym wywodem naukowym – dlaczego wy, prze-wielcy Twórcy, władcy całego świata czy jak tam inaczej lubicie, żeby was nazywać, nie zrobicie czegoś, żeby wrócić zwyczajową równowagę, która nie rozwali nam wszechświata?
   – Jakbym chciał zostać władcą świata, to bym założył sobie koronę i ogłosił się królem – odpowiedział bezbarwnym głosem Oxyen, ale widać było, że zirytowała go ta uwaga. – Zadziwię cię, ale nawet my nie jesteśmy w stanie ogarnąć wzrokiem wszystkiego, kiedy dzieje się tak wiele.
   – Tak wiele, to znaczy? – zaciekawiła się Musa.
   – Wszędzie już panuje chaos, nawet większy niż tutaj. Zamieszki, zbiorowe bunty, nawet rozpady niektórych społeczeństw, ze dwie planety już przestały istnieć, a to dopiero początek. Na dodatek Dust i Shina gdzieś zginęli, Shade wylądował gdzieś w zapomnianym wymiarze, Questa straciła pamięć, Emit się od nas odwróciła i wywołała ten cały chaos.
   Aichra domyśliła się, że są to imiona pozostałych Twórców, Shade kiedyś o nich wspominał.
   – A co z Flain, Vaterim i Eartem? – zapytała Ignis.
   – Cóż, oni latają po świecie i starają się go w miarę połatać. W sumie im pomagałem, dopóki nie postanowiłaś, że tak zwyczajnie zakradniesz się do mojej biblioteki i ukradniesz sobie jeden z najważniejszych artefaktów całego świata.
   – Nie gap się tak na mnie, to był pomysł Shade'a! – zaprotestowała Ignis. – No i był dobry! Gdyby nie on, nadal byście sobie latali bezsensownie, a przecież to oczywiste, że problem trzeba zniszczyć u źródła. To znaczy: Emit odpowiada za to wszystko. Trzeba ją usunąć z gry, pozbyć się, pozbawić mocy, wywalić w nieskończoną pustkę, gdzie nawet jej moc czasu jej nie pomoże!
   – Myślisz za wąsko, jak zawsze – oświadczył przemądrzałym tonem, a Ignis nie wytrzymała i walnęła go pięścią w ramię. – Au! Ja tylko mówię jak jest! No więc, to wcale nie Emit odpowiada za wszystko. Świat zaczął psuć się już wcześniej, kiedy Strażnicy się podnosili, Emit tylko to przyspieszyła. I dołączyła do nich. Wojny ze Strażnikami nigdy nie należały do łatwych, bo oni posiadają części naszych mocy i świadomości, więc wiedzą, jak się nas pozbyć na długie lata, a teraz będzie jeszcze gorzej, bo mają u boku Emit.
   – To było bardzo głupie z waszej strony, oddawać tak wielką moc komuś tak niezaufanemu – odezwała się Flora, a Oxyen skrzywił się na te słowa.
   – Pomysł akurat nie był zły, założenia takie były. Strażnicy zostali stworzeni tak, by dążyć do idealnej harmonii i równowagi świata. Sęk w tym że ludzie nie są w stanie do takiej dotrzeć i nigdy nie będą idealni, zawsze będą toczyć boje. Twórcy właściwie też, nic nie jest idealne. To było błędem. Zaszczepienie Strażnikom tej jednej myśli, którą obrócili przeciw wszystkim.
   – Jak sobie dobrze przypominam, to był twój pomysł – syknęła Ignis. Oxyen zrobił obrażoną minę.
   – To był mój pomysł, twojego kochanego brata i Emit – poprawił ją z rozdrażnieniem. – Inni co prawda też się wtrącali, ale to jednak nasza trójka o tym zadecydowała. To miał być taki pewnik lojalności.
   – Coś nie pyknęło – zadrwiła Villia.
   – Twoje przebranie też nie jest najlepszej jakości, ale jakoś się nie czepiam – syknął Oxyen, a dziewczyna pobladła momentalnie. Widocznie chciała coś powiedzieć, ale nie dał jej dojść do słowa, wracając do poprzedniego tematu – Cóż, w każdym razie tutaj sami Twórcy nie pomogą we wracaniu równowagi, bo zawsze w tej kwestii współpracowaliśmy...
   – Właśnie dlatego wolę działać solo – rzuciła drwiąco Ignis.
   – ...a ponieważ teraz jest to niemożliwe, jedynym wyjściem jest zebrać wszystkie Pieczęcie i je zmusić, by przywróciły tę równowagę – dokończył, całkowicie ignorując Ignis. – Problem jest taki, że nikt nie wie, które gdzie są i szukanie ich może zająć naprawdę dużo czasu. To znaczy, jedna osoba wiedziała, ale niestety, teraz już nie wie.
   – I się nie dowie – rozległ się ostry głos nad ich głowami. Aichrze wydał się on nieprzyjemnie znajomy. 
   Wszyscy poderwali spojrzenia, akurat gdy ogromny cień przysłonił niebo. I w jednej chwili szybko rzucili się do ucieczki, ratując się przed stratowaniem przez olbrzymiego skrzydlatego stwora. Aichra cofnęła się, omal nie wpadając na drzewo. Musa złapała Villię i Florę, odciągając je szybko z zasięgu rażenia ostrych skrzydeł. Ignis oberwała potężnym podmuchem wiatru i przeturlała się po ziemi. Questa odruchowo ukryła się za Oxyenem, który jako jedyny stał niewzruszony w tym samym miejscu i przyglądał się chłodno przybyłym, którzy wylądowali tuż przed jego nosem.
   Aichra od razu ich rozpoznała i jęknęła cicho. Trudno było nie rozpoznać kogoś, kto gonił cię przez pół miasta, żeby zabić. Spojrzenie towarzyszącej Vierowi kobiety było zimne i bezduszne. Machnęła ręką, a stojący obok niej częściowo już zniszczony pomnik Oxyena obrócił się w pył.
   – Czego tu szukasz? – zapytał sam Oxyen, a jego oczy stały się równie okrutne jak kobiety. – Nie przypominam sobie, żebym ciebie zapraszał.
   – Od razu przechodzisz do rzeczy, jak zawsze – jej głos był jednocześnie piękny i upiorny, a Aichrze kobieta nagle skojarzyła się z wampirem, który zwodzi swe ofiary pięknem, żeby wyssać z nich całe życie. – Szukałam, oczywiście, ciebie. Mam dla ciebie propozycję. Jesteś mądry i musisz wiedzieć, że ten świat prędzej czy później spotka zagłada. Kiedy to się stanie, przydałby mi się u boku ktoś zaufany, kto dałby radę zbudować nowy, lepszy świat.
   – I liczysz, że to będę ja? – w jego głosie słychać było niedowierzanie i oburzenie, że w ogóle kobieta ośmiela się coś takiego proponować.
   – Owszem, liczę. Chyba że chcesz pójść w niebyt, jak cała reszta Twórców. Przecież zawsze się dogadywaliśmy. Po co teraz się kłócić. Przyłącz się do mnie, a będziemy rządzić wiecznie.
   Uśmiech Emit mógłby przekupić nawet diabła, tak był słodki i uroczy. Nawet Aichra przez chwilę czuła pokusę, żeby przyjąć jej propozycję, choć nie była ona skierowana do niej. Ale Oxyen wcale nie wyglądał na zadowolonego i nietrudno było zgadnąć, jaką decyzję podejmie.
   W jednej chwili rozpętała się burza. W przenośni i całkiem dosłownie. Oxyen rzucił się na Emit i oboje zmienili się w ogromną poplątaną smugę kolorów, a magia zaczęła eksplodować wokół nich, gdy próbowali się nawzajem pozabijać, co właściwie nie było możliwe w tym przypadku. Świat wokół jakby pociemniał, czarne chmury zakłębiły się mocno i zagrzmiały, wskazując na zbliżającą się zawieruchę.
   Vier też rzucił się do walki. Ruszył w stronę leżącej na ziemi i pozbawionej przytomności przez drzewo Ignis, kiedy Questa zagrodziła mu drogę i jednym zręcznym zaklęciem posłała stwora na drugą stronę polany. Wstał i rycząc gniewnie rzucił się na nią, ale w tej chwili do akcji wkroczyły czarodziejki, przemienione już w swoje barwne stroje i krążąc nad polaną, zaczęły ciskać magią we Viera. Ten jednak szybko się otrząsnął, wchłonął w siebie całą moc i rozesłał ją po polanie, potężną falą.
   Aichra w ostatniej chwili wciągnęła pędzącą ku niej magię i została na równych nogach. Inni nie mieli aż tyle szczęścia i wylądowali bez świadomości na ziemi. Tylko dwaj Twórcy nadal walczyli, zwarci w czarnym iskrzącym magią kłębie, poruszając się tak szybko, że nie dało się w stanie tego uchwycić. Otaczająca ich aura była tak potworna, że sama wysysała siłę ze wszystkiego co ją otaczało. Rośliny więdły, dotąd zielona trawa stawała się żółta i zeschnięta, chmury coraz szybciej tańczyły na niebie, zawijając kręgi nad walką, jakby szykując się do stworzenia tornada, które zniszczy wszystko. Nawet Vier się krzywił, widocznie czując umykające z niego życie. Mimo to spojrzał na Aichrę złowrogo, zapewne przygotowując się do ataku.
   Dziewczyna szybko rozejrzała się dookoła, oceniając swoje szanse. Nikt jej nie pomoże, pozostała piątka już padła. Teraz została tylko ona. I Shade, uświadomiła sobie nagle. Ale nie chciała się do niego teraz zwracać o pomoc, nie po tym, jak poczuła zimne dotknięcie jego prawdziwych myśli. On był mrokiem, w którym nie chciała zatonąć.
   Magia z jej otoczenia uciekła tak szybko, że nawet nie zdążyła odetchnąć. Ale przecież on wie, że magią nie jest w stanie mnie pokonać. Przecież też potrafię ją kraść, dokładnie tak samo jak on! W takiej walce żadne z nas nie wygra. A nie, on dotykiem może mnie zabić, przypomniała sobie i przygryzła wargę. Nie może dać się mu dotknąć. Ale jak w takim razie ma go pokonać?
   Vier nie zamierzał dać jej czasu na przemyślenie tego. Jasny rozbłysk oślepił Aichrę, a podmuch skrzydeł niemal ją przewrócił. Spod przymkniętych powiek dostrzegła jak ciemny kształt rzuca się na nią. NIE DAJ SIĘ DOTKNĄĆ! 
   Błyskawicznie usunęła się z drogi, muskając tylko końcówki ostrych jak brzytwa skrzydeł. Wpadła plecami na pień drzewa i odruchowo sięgnęła po wiszącą nad jej głową gałąź, wyłamując ją. Zaczerpnęła trochę magii, kłębiącej się wokół niej i wygładziła drewno, robiąc z niego laskę, zaostrzyła oba końce. Była niemal idealnie jej wysokości.
   Stwór znów się na nią rzucił, zablokowała w ostatniej chwili cios jego potężnych łapsk, unosząc ponad siebie dopiero co zdobytą broń. Vier wyglądał na zdziwionego, przez co nie zdążył odparować ciosu Aichry, która wywinęła kijem i jego ostrym końcem przejechała po prawym skrzydle. Zawył okropnie, cofając się czym prędzej. Z rozoranego skrzydła zaczęła skapywać czarna substancja, kradnąca światło z otoczenia. Czyżby jego krew? Malująca się na jego twarzy dotąd złość, ustąpiła miejsca czystej furii. Jego oczy zalśniły czerwienią.
   To był odruch. Kiedy tylko poczuła, jak cała zebrana wokół niej w powietrzu magia ucieka, jednym zmysłem zatrzymała ją i zaczęła ciągnąć w swoją stronę, napełniając się tą czystą energią. Vier robił w tej chwili dokładnie to samo, a dziewczyna z przerażeniem zauważyła, że jego rana zasklepia się, a on sam zaczyna rosnąć. Uświadomiwszy to sobie, zaczęła jeszcze mocniej przyciągać magię, walcząc z Vierem o jej przejęcie.
   – NIE! STÓJ! – usłyszała w uchu krzyk Ignis, która najwyraźniej się ocknęła. Poczuła jej rękę na ramieniu, ale było już zbyt późno na cokolwiek.
   W jednej chwili cały świat wokół został pozbawiony kolorów, pozostawiając ciemną szarą rzeczywistość. Aichra wyraźnie poczuła jak na granicy jej zmysłów tworzy się wyrwa. Wyrwa w strukturze świata, strukturze magii, strukturze wymiaru. Potężny huk wypełnił jej uszy, a ona sama oderwała się od ziemi, gdy wybuch rozsadził polanę. Czerń zalała jej oczy, zmysły zwariowały. Zrobiła kilka salt w powietrzu, a jedyną rzeczą jaką czuła, była nadal zaciskająca się na jej ramieniu dłoń. Aż nagle zatrzymała się. Zawisła. Odważyła się otworzyć oczy, które w pewnej chwili zamknęła, ale zobaczyła dokładnie to samo co z zamkniętymi – czerń.
   Opuściła wzrok i z ulgą spostrzegła swoje własne dłonie. Nagle ciężar opuścił jej ramię, więc odwróciła się i zobaczyła wiszącą obok niej w pustce Ignis, rozglądającą się dookoła ze zgrozą. Dziewczyna była dziwnie rozmazana, Aichra widziała ją jak przez mgłę, chociaż znajdowała się dokładnie tuż obok niej i nic ich nie rozdzielało. Wydawała się być jeszcze bledsza niż normalnie.
   – Co się...? – zaczęła Aichra i zamilkła, zdając sobie sprawę, że jej głos powinien brzmieć zupełnie inaczej. Wydawał się taki odległy, cichy i tajemniczy, jakby mówił ktoś zupełnie inny. Nie ona.
   Ignis jednak ją usłyszała i odwróciła się w jej stronę, a jej wzrok był jeszcze bardziej palący niż Viera, choć oczy były koloru czystego lodu, zupełnie przeciwnego do ognia.
   – Rozerwałaś świat – powiedziała oskarżycielsko. – A dokładniej materię magiczną, utrzymującą go we względnym porządku. A ten chaos z równowagą dodatkowo ją nadwyrężył. Tak więc gratulacje, zrobiłaś wyrwę między wymiarami!
   – Nie rozumiem – wyjąkała cicho Aichra, kuląc ramiona pod wściekłym spojrzeniem. Czuła, że zrobiła coś naprawdę głupiego, ale skąd mogła wiedzieć, co się stanie? Działa instynktownie.
   – Stworzyłaś ogromny portal, najbardziej niestabilny z niestabilnych, który cisnął nas poza twój wymiar – wyjaśniła kwaśno Ignis. – Tak to jest, jak się igra z mocami, których się nie rozumie. Ostrzegałam! Portal wciągnie wszystko w okolicy i rzuci w tą pustkę, jeśli już tego nie zrobił. A my stąd nigdy nie wyjdziemy, chyba, że zdarzy się cud!

Tajemnica Cieni - rozdział 13

Rozdział XIII
Pieczęć Powietrza

   Darcy wcale nie paliła się do prowadzenia tego dziwacznego pochodu, ale ta mała dziwna dziewczyna ją podpuściła tak, że nie mogła odmówić, nie wychodząc na tchórza, a przecież nim nie była! Unosząc nad ręką widmowe światło schodziła coraz niżej, a pod jej stopami tworzyły się obłoczki kurzu.
   Nadal nie rozumiała, co się właściwie dzieje, a ta cała Ignis musiała doskonale zdawać sobie z tego sprawę i specjalnie niczego nie wyjaśniała. Kroczyła zaraz za wiedźmą, pogwizdując cicho, jakby wybrała się na wesoły spacer po parku, a nie schodziła właśnie do wydrążonej głęboko w ziemi krypty, w której wszystkie mogłyby zostać pogrzebane żywcem.
   W końcu schody się skończyły, a przed nimi pojawił się szeroki korytarz, który wyglądałby jak w pałacu, gdyby nie wszechobecny brud. Podłoga była wyłożona tysiącami odłamków czegoś, co wyglądało jak zbite lustra i gdy przetarło się ją z kurzu, rzeczywiście można było się w niej przejrzeć. Ściany poobwieszane były obrazami i portretami, które ze starości wytarły się tak bardzo, że w większości nie było widać, co niegdyś przedstawiały. Z sufitu zwieszał się ogromny żyrandol, ozdobiony tysiącem lśniących kryształów, które zdawały się emanować własnym światłem i rzucały barwne wzory na ściany. Darcy zgasiła kulę, już nie potrzebowali tego światła.

Tajemnica Cieni - rozdział 12

Rozdział XII
Duchy natury

   Ten dzień był i tak wyjątkowo dziwny, nawet bez szalonych nastolatek spadających z nieba. Ignis nie dała się przekonać nikomu do pozostania w skrzydle szpitalnym. Przekopała i zniszczyła dwie sale lekcyjne, żeby znaleźć rękawice ochronne i jakieś dziwne przedmioty, z których zbudowała coś, wyglądającego jak antena, którą przymocowała do czarnego, ziejącego śmiercią kamienia.
   Nie chciała niczyjej pomocy w poszukiwaniach, ale grupka czarodziejek i jej siostra i tak za nią poszły. Okazało się, że Ignis udała się do lasu, żeby pokrążyć sobie po nim, odczytując sygnały, które tylko ona widziała i czuła. Prawdopodobnie.
   Patrząc na nią, Musa zastanawiała się, czy ta dziewczyna aby nie zwariowała. Zatrzymała się przy jakimś wielkim głazie i zaczęła go oglądać z zainteresowaniem. Nie różnił się niczym od pozostałych kamieni które już mijały. Ignis wspięła się na niego i zaczęła po nim skakać, jakby sprawdzała jego wytrzymałość.

Tajemnica Cieni - rozdział 11

Rozdział XI
Złodziejka magii

   Aichra spacerowała po parku i wpatrywała się w rozjaśnione słońcem niebo. Niedawno przestało padać a cała burza gdzieś zniknęła. I pomyśleć, że wystarczyło do tego tylko jedno proste zdanie, zajrzenie do książki i puf! - po wszystkim.
   Trochę żałowała, że nie mogła zabrać ze sobą przyjaciółki, ale ta nagle zaczęła się denerwować wynikami testów i dosłownie wszystko mogło ją wyprowadzić z równowagi. Za dużo też narzekała, a że Aichra narzekań słuchać nie lubiła, postanowiła udać się na spacer samotnie.
   Od ponad godziny krążyła wkoło, rozmawiając z Shadem z dziennika i próbując jakoś podważyć jego słowa, ale on wtedy zaczynał się z nią wykłócać i dawał takie argumenty, których podważyć nie mogła, bo w ogóle ich nie rozumiała. Czasem pisał rzeczy, jakby wyrwane z kontekstu, nie mające dla niej sensu, ale podejrzewała że musiał być roztargniony – kto by chciał, żeby jego jedyny kontakt ze światem zewnętrznym stanowił cieniutki dzienniczek?

Tajemnica Cieni - rozdział 10

Rozdział X
Szpiedzy

   Darcy nienawidziła przegrywać. Znała to uczucie doskonale i miała go serdecznie dość. Nie zamierzała kolejny raz dać się wykiwać w walce o władzę jakimś kolorowo ubranym i słodko wyglądającym laleczkom.
   Skoro ona nie mogła mieć mocy kamienia, to nikt inny też nie powinien jej posiadać, tak brzmiały jej zasady, a kto się do nich nie stosował z własnej woli... No cóż, zawsze można było mu narzucić wolę potężnej wiedźmy.
   Była wściekła, że kamień nie uległ zniszczeniu. Mało tego, zawarta w nim klątwa, chociaż potężna, nie zabiła tej wrednej wróżki. Gdy Darcy uciekała przed ostrzałem pozostałych wróżek, próbując dogonić siostry, dostrzegła wyraźnie, że ta ostatnia, choć ledwo trzyma się na nogach, to jeszcze stoi.
   A od niej wypływała jakaś dziwna energia. Próbowała zmusić kamień do współpracy i co gorsza, mogło jej się to udać. Jakim cudem wróżce mogło udać się coś, co nie udało się wiedźmie? Przecież ten kamień miał w sobie pokłady czarnej magii, powinien być wierny ciemnej stronie!

Tajemnica Cieni - rozdział 9

Rozdział IX
Kamień

   Czyli... nie nazywam się Iria?
   – Nie, zdecydowanie nie Iria. Skąd ty w ogóle wytrzasnęłaś to imię? Brzmi jak Iris, bogini tęczy. Nie znoszę tęczy. Ty z resztą też, nawet jeśli tego nie pamiętasz.
   Dwie dziewczyny siedziały na jednej z ławek na dziedzińcu różowej szkoły i rozmawiały ze sobą. Wyglądały dokładnie tak samo, nawet ubranie miały to samo i było ono równie zniszczone. Na oparciu ławki przysiadł biały ptak i skuliwszy się pod swoimi skrzydłami, wydawał świszczące dźwięki, gdy chrapał.
   – Skoro nie Iria, to jak? – zapytała jedna z dziewczyn. Ignis westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową.
   – Questa, nazywasz się Questa i jesteś moją siostrą bliźniaczką, jeśli można to tak ująć.
   – Co to znaczy "można to tak ująć"? – zdumiała się Questa.

Tajemnica Cieni - rozdział 8

Rozdział VIII
Powstały z popiołów

   Nie obudziły jej dalekie huki piorunów, głośne dudnienie, czyjeś zbliżające się kroki, jasne światło, ani krzyki. Obudziła się dopiero, gdy miękkie łóżko wypuściło ją prosto w kamienne objęcia podłogi.
   Jęknęła i otworzyła oczy. Nadal niewiele widziała, co wydało jej się podejrzane. Podniosła się na łokciach i rozejrzała po pokoju. Dreszcz przebiegł jej po plecach. W powietrzu wisiał pył, na podłodze leżały gruz, a w ścianie w miejscu gdzie wcześniej było okno, ziała ogromna dziura.
   Na jej łóżku leżał ogromny kamień. Miała szczęście że wybuch zmiótł ją na podłogę, inaczej została by zmiażdżona. Wzdrygnęła się, kiedy sobie to uświadomiła. A potem błyskawicznie podniosła się z podłogi i rozejrzała po pokoju, gotowa odeprzeć każdy atak.
   Drzwi otworzyły się z hukiem, a Musa podskoczyła jak oparzona i naprawdę niewiele brakowało, by Flora padła ofiarą zaklęcia. Na szczęście jej przyjaciółka była przygotowana na coś takiego, bo błyskawicznie podniosła magiczną tarczę, która pochłonęła efektowne zaklęcie Musy.

Tajemnica Cieni - rozdział 7

Rozdział VII
Twórca z pamiętnika

   W nocy nad Magix rozpętała się potężna burza, wyrywająca drzewa z korzeniami, zrywająca dachy z domów, czasem nawet je burząc. Wody jezior zalewały lasy, a pioruny rzeźbiły w ziemi potężne kratery.
   Nad ranem wichura nieco osłabła. Aichra wędrowała samotnie ulicami Magix, przyglądając się jak ludzie umykają z ulic i zamykają się w swoich domach. Nie mogła spotkać się z Sivlą, bo ta pisała egzamin poprawkowy, żeby zdać do następnej klasy, a Aichrze nie chciało się siedzieć samotnie w Chmurnej Wieży.
   Kopnęła jeden z kamyków, który nawinął jej się pod nogę. Odleciał od niej, a potem natychmiast się wrócił i z całą siłą uderzył ją w kolano. Zaklęła ze złości i złapała się za nogę, jakby to miało ukoić ból.

Tajemnica Cieni - rozdział 6

Rozdział VI
Ciemny sen

   Znów znalazła się w ciemności, a wokół niej kłębiła się nieprzenikniona mgła. Nie bała się jej, lecz wiedziała, że wśród niej chowają się stworzenia, których moc nie powinna być nigdy sprawdza. O których nikt nie powinien wiedzieć.
   Ale było na to już za późno. Świat wiedział, że domyślał się, że oni wszyscy istnieją. Więc równie dobrze owe istoty mogły wyjść na światło dzienne i pokazać swą potęgę niedowiarkom. Mogły znów zawładnąć wszystkimi wymiarami.
   Cofnęła się, ale z mgły już wyłaniały się ręce, sięgające ku niej, chcące wyssać z niej całą energię, zawładnąć nią na wieczność. Chcieli poznać tajemnice, wszystkie jakie skrywa świat.
   Odwróciła się i pobiegła wprost w ciemność, oddalając się od mgły. Sekrety muszą pozostać bezpieczne, myślała gnając ile sił w nogach. Nikt nie może zdobyć władzy, nikt nie może wygrać ani przegrać.

Tajemnica Cieni - rozdział 5

Rozdział V
Złe duchy

   To była ciemna i tajemnicza noc. Na zewnątrz rozpętała się straszliwa burza, wstrząsając oknami Alfei. Mimo to wszyscy wewnątrz szkoły zdawali się być pogrążeni w głębokim śnie.
   Prawie wszyscy. Musa przewróciła się na drugi bok i starała się zapomnieć o tym nieszczęsnym dniu, ale wspomnienia nadal nie dawały jej spokoju. Podczas jednej z jej prób rozpętała się wielka bójka - w każdym razie tak wielka, jak może być, kiedy bije się siedem osób.
   Jej instrumenty latały po całym dziedzińcu, ciskane w przeciwników wraz z zaklęciami. Kto by pomyślał, że nowi uczniowie tak się pokłócą? pomyślała Musa, siadając na skraju swojego łóżka. A zaczęło się od zwykłej kłótni rodzeństwa.

Tajemnica Cieni - rozdział 4

Rozdział IV
Przeczucia

   Coś jest nie tak w równowadze wszechświata, pomyślała Aichra idąc korytarzem i rozglądając się dookoła, niepewna czy inni też wyczuwają to co ona. Coś się zmieniło, tak jakby nagle ktoś do gry włączył wszechpotężne moce wychodzące poza ludzką logikę.
   Aichra była młodą wiedźmą i miała wyjątkowy zmysł do wyczuwania magii w świecie. Mogła wykryć najmniejsze zakłócenie w zaklęciu, dowiedzieć się kto jest słaby, a kto potężny magicznie, potrafiła też odebrać moc innym. Mało kto o tym wiedział. Nie zamierzała się nikomu chwalić, już i tak mało kto zwracał na nią uwagę. Nie chciała by zaczęli jej nienawidzić i bać się jej mocy.
   Częściej jednak przeszkadzało jej to w nauce niż pomagało. Sama mimo potęgi wyczuwania magii nie posiadała jej zbyt wiele. Z tego powodu często odbierała część magii swoim koleżankom, zwłaszcza w czasie sprawdzianów. Zabranie małej ilości mocy było właściwie niedostrzegalne. Ale odebranie mocy znajomym jeszcze nie znaczyło, że umie się ową mocą posłużyć.

Tajemnica Cieni - rozdział 3

Rozdział III
Czarny Klejnot

   Jak długo żyła, Darcy jeszcze nigdy nie czuła się tak wykończona. Ucieczka z Lightrock była potwornie wyczerpująca, a teraz jeszcze musiały się martwić, żeby nikt ich nie złapał. To by była dopiero porażka: dać się złapać, zaraz po ucieczce. A przecież nie miały już siły na walkę.
   – Daleko jeszcze? – jęknęła Stormy.
   – Skąd mam to wiedzieć? – syknęła Darcy. – Nie mam większego pojęcia dokąd idziemy, tak samo jak ty. Byle jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
   – Zamknijcie się – warknęła Icy. – Ktoś tu idzie, musimy się schować.
   Wszystkie trzy szybko wskoczyły za drzewa. Darcy ostrożnie wyjrzała zza niego na ścieżkę. Nie widziała nikogo, nic nie słyszała, ale nie zamierzała ryzykować wyjścia z kryjówki. Icy nie musiała się wcześniej wysilać zmienianiem ich wyglądu, więc nie była tak wykończona, jak Darcy.

Tajemnica Cieni - rozdział 2

Rozdział II
Muzyka

   Dziedziniec był prawie pusty, co bardzo cieszyło Musę. Ostatnie czego jej teraz brakowało, to ogromna publiczność, która przeszkadzała by w próbie. Jej samej by to nie przeszkadzało, ale jej nowej kapeli z pewnością tak.
   Rudowłosy Felix, był najmłodszy z całego towarzystwa. Przybył do Magix z królestwa piasków - Altadunu. Chciał zostać jednym ze Specjalistów i przybył kilka lat wcześniej żeby, jak to mówił "zapoznać się z otoczeniem". Bał się wszystkiego czego nie znał, do nowości musiał się naprawdę długo przyzwyczajać. Lubił grać na trąbce, więc Musa zwerbowała go do kapeli.
   Astia pochodziła z dzikiej wyspy Pyros, więc wdawała się w bójki z każdym, kto wszedł jej w drogę. Uwielbiała niebezpieczne zwierzęta i nawet próbowała kilka z nich hodować, ale wszystko skończyło się wielką blizną, biegnącą jej przez prawe oko. Oko dało się wyleczyć, ale Astia uparła się by zostawić bliznę, bo dzięki niej wyglądała groźniej. Żeby przestała wreszcie kaleczyć innych ludzi, Musa dała jej perkusję. Teraz wyżywała się na bębnach.

Tajemnica Cieni - rozdział 1

Rozdział I
Co zapomniane...?

   Dookoła panowała ciemność. Nie była zdolna się ruszyć, wydać żadnego dźwięku, nie mogła zrobić absolutnie nic, tylko przyglądać się, jak biała mgła zagarnia całe miasto i niszczy je, jak mieszkańcy uciekają, chcąc zachować życie, ale mgła, zamienia wszystko w lodowe rzeźby.
   Wszyscy tam zostali: jej starszy brat, przyjaciele, znajomi, rodziny z dziećmi, z którymi w dzieciństwie uwielbiała się bawić. Cała jej przeszłość zniknęła w tajemniczej mgle, wśród której błądziły duchy i cienie zmarłych. Ale kto sprowadził zagładę na to miasto?
   Potem nastał mrok. Słyszała czyjeś ciche szepty, ale dookoła nikogo nie było. Czyżby to wszystko tylko jej się zdawało? Ruszyła przed siebie w ciemność, ale wystarczył jeden krok, by zaczęła spadać. Nie wiedziała gdzie jest góra, a gdzie dół. Krzyknęła i obudziła się.