Tajemnica Cieni - rozdział 2

Rozdział II
Muzyka

   Dziedziniec był prawie pusty, co bardzo cieszyło Musę. Ostatnie czego jej teraz brakowało, to ogromna publiczność, która przeszkadzała by w próbie. Jej samej by to nie przeszkadzało, ale jej nowej kapeli z pewnością tak.
   Rudowłosy Felix, był najmłodszy z całego towarzystwa. Przybył do Magix z królestwa piasków - Altadunu. Chciał zostać jednym ze Specjalistów i przybył kilka lat wcześniej żeby, jak to mówił "zapoznać się z otoczeniem". Bał się wszystkiego czego nie znał, do nowości musiał się naprawdę długo przyzwyczajać. Lubił grać na trąbce, więc Musa zwerbowała go do kapeli.
   Astia pochodziła z dzikiej wyspy Pyros, więc wdawała się w bójki z każdym, kto wszedł jej w drogę. Uwielbiała niebezpieczne zwierzęta i nawet próbowała kilka z nich hodować, ale wszystko skończyło się wielką blizną, biegnącą jej przez prawe oko. Oko dało się wyleczyć, ale Astia uparła się by zostawić bliznę, bo dzięki niej wyglądała groźniej. Żeby przestała wreszcie kaleczyć innych ludzi, Musa dała jej perkusję. Teraz wyżywała się na bębnach.
   Zaś Trafia pochodziła z Zenitu. Nudziła ją choćby minuta bezczynności. W przerwach między lekcjami tworzyła dziwaczne małe maszyny, które nie miały żadnego praktycznego zastosowania. W przeciwieństwie do reszty, sama zgłosiła się do zespołu i grała na własnym instrumencie. Wyglądał jak gitara, tylko że na rączce zamiast strun ułożone były klawisze. Wydawał dziwne klikające dźwięki, ale Musa musiała przyznać, że grana przez dziewczynę muzyka jest świetna.
   Ona sama nie grała na żadnym instrumencie - nie tylko dlatego, że wolała śpiewać. Przygotowywała się do koncertu na Dzień Uśmiechu, kiedy miał się odbyć konkurs dla młodych, niedoświadczonych artystów. Ona była aż zbyt bardzo doświadczona, chciała dać się wykazać swoim nowym uczniom.
   Jedynym problemem była wielkość tej kapeli. Trzy osoby to jednak trochę zbyt mało. Melodia którą teraz grali co prawda była piękna, ale czegoś w niej brakowało - dzięków innych instrumentów, które stały na podwyższeniu bez swoich właścicieli.
   – Poszło świetnie – zawołał Felix, gdy skończyli grać. – Wygramy ten cały konkurs i dostaniemy nagrodę. Tak!
   – Nie chcę cię rozczarować – odezwała się Musa, chichocząc. – ale nagroda jest symboliczna. Wygrani dostaną po wieńcu ze złotego ziela i gwiezdny słonecznik. Za uznanie widowni.
   – Co z tego? Ważne, że wreszcie coś wygram! – zakrzyknął radośnie, nie przejmując się zupełnie jej słowami. Słysząc to, nie tylko Musa, ale też Astia i Trafia zachichotały. Felix patrzył na nie po kolei, z miną sugerującą, że zupełnie nie rozumie co je tak rozbawiło. Już miał coś powiedzieć, kiedy Musa usłyszała za plecami znajomy głos.
   – Gwiezdne słoneczniki? To bardzo rzadkie kwiaty, mogą poprawić wam wszystkim nastrój, aczkolwiek wątpię czy wam się teraz przydadzą.
   Obok Musy stanęła Flora, trzymająca w rękach doniczkę z fioletowym kołyszącym się kwiatem, który chyba nucił cicho. Musa nie była pewna czy to on, czy Flora.
   – Nie są takie rzadkie, rozdają je co roku – zauważyła Musa.
   – Tylko dlatego, że podkładają kwiat księżyca zamiast gwiezdnego słonecznika – powiedziała ze smutkiem Flora, drapiąc palcem swoją roślinkę. – One wyglądają prawie tak samo. Gwiezdny słonecznik rozwesela ludzi, poprzez rozsiewanie w powietrzu swojego pyłku, a kwiat księżyca usypia ich. Jego miniaturki pomagają w bezsenności. Prawdziwy gwiezdny słonecznik... chciałabym takiego mieć, albo chociaż zobaczyć go z bliska. Ale mam Lilię nutek, ona pomaga mi utrzymać dobry nastrój.
   Kwiatek w doniczce pokiwał się w przód i w tył, jakby chciał przyznać jej rację. Nadal świszczał, ale jego dziwne nucenie zaczęło powoli cichnąć, jakby się męczył.
   – Więc, czemu przyszłaś? Myślałam, że musisz się przygotowywać do lekcji. – Musa zmieniła temat, bo o kwiatach Flora mogłaby mówić bez końca, a zdobyta od niej wiedza, na nic nie przydawała się Musie.
   – Już dawno wszystko przygotowałam – oświadczyła Flora. – Chciałam was posłuchać, a przy okazji pocieszyć Lilię nutek. Jak przez dłuższy czas nie usłyszy piosenki, zaczyna marudzić i psuje tym samym wszystkim nastrój.
   – Nie może być gorszy od Stelli – stwierdziła z przekonaniem Musa.
   – W tym jest mistrzynią – przyznała Flora, kiwając głową. – Jak rano przechodziłam koło jej pokoju, to zastanawiała się którą suknię dzisiaj założyć. Próbowała zaciągnąć mnie do dyskusji, w co ma się ubrać. Mam szczęście, że udało mi się tu przyjść.
   – Ale chyba cię rozczaruję. Skończyliśmy już próbę, a moim mili muzykalni przyjaciele są zmęczeni – wskazała na trójkę nastolatków. Astia rozmawiała z Trafią, a Felix co jakiś czas przygrywał im smętnie na trąbce, żeby cała scena "była bardziej dramatyczna".
   – No trudno. – Flora wzruszyła ramionami. – Puszczę mu muzykę z płyty, tą też jakoś zniesie. O, cześć Roxy – dodała, widząc przyjaciółkę. – Coś się stało? Czemu masz taką zmartwioną minę.
   – Nic się nie stało – oświadczyła Roxy, nieco zbyt gniewnym tonem. – Przyprowadziłam znajomą. Poznajcie, to jest Iria.
   Towarzysząca jej niska dziewczyna w białym płaszczu uśmiechnęła się do nich promiennie. Wyglądała bardzo dziwnie, ale Musa nie oceniała nikogo po wyglądzie. Wolała nie ryzykować, po tym ostatnim wypadku...
   Wyrzuciła tą myśl z głowy i przywitała się. Na ramieniu dziewczyny siedział mały, biały ptak, który wciąż podskakiwał. Kiedy Iria podała Florze rękę na przywitanie, ptak zszedł po jej ręce i przyjrzał się lilii. Ćwierknął na kwiatek, a ten natychmiast odwrócił się w jego stronę. Iria natychmiast zabrała rękę.
   – Nix, to nieładnie – powiedziała do ptaka. Zamachał skrzydełkami i zaczął ćwierkać, jakby chciał się wytłumaczyć. Dziewczyna tylko przewróciła oczami, na co rozćwierkał się jeszcze bardziej.
   – Umiesz rozmawiać ze zwierzętami, jak Roxy? – zapytała Flora.
   – Nie – odparła Iria. – Nix od dawna jest moim przyjacielem i bardzo łatwo mi go zrozumieć. Jest bardzo drażliwy.
   Słysząc to ptak spojrzał na nią ze złością, po czym odwrócił się do niej ogonem. Spojrzał najpierw na Florę, a potem na Musę, swoimi wielkimi złotymi oczami. Zamachał skrzydełkami i ćwierknął radośnie. Musa uśmiechnęła się do niego.
   – Nie radzę – ostrzegła ją Iria. – W jego obecności powinno się zachować kamienną twarz, bo może zaatakować.
    – Ale... skoro jest taki mały, to pewnie poluje na owady, nie na większe zwierzęta – zauważyła Flora.
   – Akurat nie. – Iria uśmiechnęła się drwiąco i spojrzała ptakowi w oczy. – To że jest taki mały i słodki tylko ułatwia mu polowanie. Wabi zwierzęta swoim nieziemskim śpiewem, umie nim nawet zahipnotyzować. Je głównie rośliny, ale używa innych stworzeń do obrony.
   – Naprawdę? – zaciekawiła się Musa. – O czymś takim jeszcze nie słyszałam.
   – Bo to gatunek na wymarciu – powiedziała ze smutkiem Iria. – Kiedy ludzie dowiedzieli się o ich zdolnościach, powybijali je. Nix przetrwał tylko dzięki temu, że jest młody i niełatwo go zobaczyć. Dorosłe ptaki mogą być równie wielkie jak ludzie.
   Nix ćwierknął cicho, rozejrzał się podejrzliwie, po czym wspiął po ręce Irii i zniknął w jej kapturze. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym spojrzała z ciekawością na instrumenty. Jej oczy błysnęły.
   – Umiesz grać? – spytała Musa.
   – Możliwe – odparła Iria i podeszła do leżących na krzesełku skrzypiec. Wpatrywała się w nie chwilę, a Musa nagle wyczuła wokół niej jakąś przedziwną energię, aurę której nie potrafiła zrozumieć. Po chwili Iria chwyciła skrzypce i zaczęła na nich grać, tak świetnie jak ktoś szkolony latami. Po chwili jednak przerwała i skrzywiła się.
   – Nie, to jednak nie dla mnie – powiedziała, odkładając skrzypce na krzesełko. – Fajne, ale nie dla mnie.
   Z jej kaptura dobył się cichy przytakujący gwizd.
   – Wolałabym poćwiczyć szermierkę. Albo w ogóle walkę. Mógłby być nawet jakiś sport. Muzyka to nie moja dziedzina.
   – Jakbym słyszała Laylę. – Musa przewróciła oczami.
   – Jeśli chcesz, mogę cię zaprowadzić na salę ćwiczeń – zaproponowała Roxy Irii. – Layla spędza tam dużo czasu, trenując.
   – Możemy? To świetnie! – zawołała Iria. Roxy wzruszyła ramionami i poprowadziła ją z powrotem do szkoły. Musa i Flora wymieniły zdumione spojrzenia.
   – Ty też to wyczułaś? – zapytała Musa.
   – Dziwna energia – przytaknęła Flora. – Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Ta Iria jest jakaś... inna.
   – Myślisz, że może być niebezpieczna?
   – Nie wiem. Ale powinnyśmy mieć na nią oko.
   Musa zastanawiała się nad słowami przyjaciółki. W jednej chwili cały radosny nastrój z niej wyparował. Jeśli okaże się, że mają kolejnego potężnego wroga, znów będą musiały stoczyć ciężką walkę. A mam dziwne przeczucie, że w porównaniu z tym co nadchodzi Prastare Wiedźmy to był pikuś.
   – To jak Musa? – Z zamyślenia wyrwał ją głos Trafii. – Może spróbujemy zagrać to jeszcze raz?
   Musa uśmiechnęła się z wysiłkiem i kiwnęła głową, unosząc batutę. Mam nadzieję, że się mylę, pomyślała, wsłuchując się w melodię. Bo jeśli nie... Nie pozwoliła sobie na skończenie tej myśli i zajęła się całkowicie kierowaniem swoją małą orkiestrą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz