Tajemnica Cieni - rozdział 5

Rozdział V
Złe duchy

   To była ciemna i tajemnicza noc. Na zewnątrz rozpętała się straszliwa burza, wstrząsając oknami Alfei. Mimo to wszyscy wewnątrz szkoły zdawali się być pogrążeni w głębokim śnie.
   Prawie wszyscy. Musa przewróciła się na drugi bok i starała się zapomnieć o tym nieszczęsnym dniu, ale wspomnienia nadal nie dawały jej spokoju. Podczas jednej z jej prób rozpętała się wielka bójka - w każdym razie tak wielka, jak może być, kiedy bije się siedem osób.
   Jej instrumenty latały po całym dziedzińcu, ciskane w przeciwników wraz z zaklęciami. Kto by pomyślał, że nowi uczniowie tak się pokłócą? pomyślała Musa, siadając na skraju swojego łóżka. A zaczęło się od zwykłej kłótni rodzeństwa.
   Felix pogryzł się ze starszą siostrą, która postanowiła zostać wróżką i przybyła dziś do Alfei. To była zwykła trochę żartobliwa wymiana zdań jaką zwykle prowadzą rodzeństwa, ale inni przyjęli to inaczej. Trafia i Astia opowiedziały się za stroną Felixa, a przyjaciółki jego siostry za nią.
   Najpierw to była głośna kłótnia, po chwili jednak przeszli do rękoczynów i zaczęli obrzucać się nie tylko wyzwiskami, ale też klątwami i czarami. Nim Musie udało się ich powstrzymać zniszczyli kilka cennych instrumentów i poranili się wzajemnie, tak że kilku z nich wylądowało u szalonego doktora.
   Potem wszyscy zostali wysłani do dyrektorki i za karę musieli wysprzątać całą szkołę, a jako że dopiero zaczynali, nie bardzo wiedzieli jak w tym celu użyć magii. Musa uśmiechnęła się mimowolnie. Pamiętała jeszcze czasy, kiedy to one musiały to robić. To były wspaniałe czasy. Kiedy były pewne, że pokonają każdą trudność, każdą przeszkodę stojącą im na drodze, jeśli tylko pozostaną razem.
   Uśmiech uciekł jej z twarzy. Przecież teraz nie jesteśmy razem. Spojrzała na puste łóżko Tecny. Miała jakąś niezwykle ważną sprawę w królestwie i przed zapadnięciem zmroku zniknęła, nie mówiąc jej ani jednego słowa, zostawiła tylko krótki liścik. Bloom, Stella i Layla też nagle się rozpłynęły, więc została tu tylko Flora, która korzystając z nieobecności współlokatorki kolejny raz zamieniła pokój w laboratorium naukowe i zajmowała się tam swoimi roślinami. Była tak zajęta przygotowywaniem się do nowego roku szkolnego, że nie dało się z nią porozmawiać dłużej niż przez chwilę.
   No i był jeszcze Riven. Dowiedziała się, że jest w Magix, więc zadzwoniła do niego czy nie mogliby się spotkać gdzieś na mieście, choćby i na chwilę. Dziwnym, jakby nie swoim głosem odpowiedział jej, że ma jakąś niezwykle ważną misję i nie może marnować swojego cennego czasu. Kiedy się rozłączył cisnęła komórka przez cały pokój.
   Przecież jeśli będę o tym rozmyślać, to nigdy nie zasnę. Wstała z łóżka i podeszła do okna, po którym ciekły strużki deszczu. Wiatr bił w okno, pragnąc je za wszelką siłę otworzyć, ale nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Krople biły o kamienne ścieżki, wygrywając dobrze znaną sobie smutną melodię.
   Postanowiła wyjść i przejść się po szkole. Dzisiaj i tak już nie zaśnie, tego była pewna. A przecież o tej porze nie spotka nikogo. Nikt nie patrolował korytarzy szkolnych nocą, zwłaszcza jeśli rok szkolny jeszcze się nie zaczął. Wsunęła kapcie i wyszła cicho, nie chcąc budzić śpiącej niedaleko Flory.
   Tak jak się spodziewała, wszędzie było ciemno, więc wyczarowała iskierkę światła, na tyle dużą by oświetlić sobie drogę, ale nie aż tak, żeby ktoś zobaczył ją z daleka. I ruszyła korytarzami, nie zastanawiając się nawet, którędy iść, ale zdając się na instynkt.
   Który zawiódł ją prosto do biblioteki. Stanęła przed wielkimi drzwiami i zastanowiła się po co niby tu przyszła. Nie musiała się niczego uczyć, nie chciało jej się czytać żadnej książki. Mimo to pchnęła cicho drzwi i weszła do środka.
   Biblioteka nie była tak pusta, jak się spodziewała. Przy jednym z biurek siedziała jakaś dziewczyna, pisząc coś szybko w ostrym świetle lampki. Przy niej stała roślinka i Musa od razu domyśliła się kto to, nawet jeśli nie widziała zbyt dobrze dziewczyny.
   – Flora! Co ty tu robisz o tej porze? – podeszła do biurka i spojrzała na przyjaciółkę. Flora nadal bazgrała coś na kartce, nie zwróciwszy na nią uwagi. Musa zorientowała się, że to jakaś długa, bardzo długa opowieść, historia, albo opis. Dziewczyna zapisywała słowa na pergaminie używając ptasiego pióra i kałamarza z atramentem, jakby jeszcze nie wynaleziono papieru i długopisów. Tekst ozdabiała małymi, dopracowanymi do perfekcji obrazkami.
   – Hej, Flora. – Musa pstryknęła przyjaciółce przed oczami, wyrywając ją z transu. Flora zamrugała i spojrzała na nią.
   – Musa? Co ty tu robisz o tej godzinie?
   – Myślę, że powinnam zapytać cię o to samo – odparła Musa, a Flora przewróciła oczami.
   – Piszę – odparła krótko, wracając do przerwanej pracy, ale Musa nie zamierzała tak łatwo odpuścić.
   – Ach, a o czym?
   – O rozwoju i wzroście roślin. Uwzględnię w tym dbanie o nie, a także posiadane przez nich zdolności magiczne. Muszę opisać jeszcze posiadane przez nie właściwości, bo każda ma inne. No i oczywiście podać ich pełne nazwy, bo te używane obecnie, nie są do końca poprawne. Trzeba jeszcze... – dostrzegła minę Musy i wzruszyła ramionami. – No co, chciałaś żebym ci powiedziała.
   – To chyba już nie chcę.
   – A ty co tutaj robisz?
   – Nie mogę spać – odpowiedziała zwięźle Musa. – To był taki dziwny dzień. Mam nadzieję, że następny taki nie będzie.
   – Na to bym nie liczyła – odparła Flora, wracając do rysowania jednego z kwiatków. – Na początku roku zawsze dzieją się dziwne rzeczy. Rok temu pojawili się czarownicy z czarnego kręgu. Dwa lata wstecz i zaczyna się Valtor. Trzy lata temu był Darkar. A cztery - Trix.
   – Trix prześladują nas zawsze – odparła Musa.
   – Teraz już nie, odkąd zamknięto je znów w Lightrock. Nie znajdzie się nikt, kto chciałby je uwolnić po tak wielu porażkach, a same nie mają takiej siły.
   – Tak masz rację. Jak już tu jestem, to znajdę sobie jakąś książkę o Sfintrze, wiesz tym wspaniałym kompozytorze. Nikt nie wiedział, skąd pochodził, a mnie się bardzo podobają jego utwory.
   – To idź do magicznego pulpitu, z pewnością coś znajdziesz. Są tu tysiące ksiąg. Tylko uważaj, bo Barbatea już śpi. Pozwoliła mi tu siedzieć, bo muszę skończyć pracę, ale nie wiem jak zareaguje na ciebie.
   – Zgoda, postaram się nie hałasować.
   Musa ruszyła między regały, starając się być cicho, co nie było łatwe, bo przejścia były strasznie wąskie, a w ciemności nie było wiele widać. Używanie świetlnej magii w takiej sytuacji byłoby głupie, bo mogłaby przypadkiem coś podpalić. Świetlne kule miały to do siebie, że musiały być strasznie gorące.
   Zanim jednak zdążyła dotrzeć do magicznego pulpitu usłyszała cichy szmer i stukot. Dochodził z zupełnie przeciwnej strony, niż ta z której przyszła, więc miała pewność, że to nie Flora. Może to Barbatea? Ale ona też przyszłaby z innej strony, no i Flora z pewnością by ją dostrzegła.
   To może być jakiś włamywacz. Ruszyła dalej na palcach i wyjrzała za róg. Ujrzała złote wrota, a przed nimi jakąś niską postać, mamroczącą pod nosem jakieś zaklęcia i próbującą się dostać do tajnego archiwum. A kiedy Musa przyjrzała się jej bliżej, z dreszczem stwierdziła, że jest to Iria, ta którą uratowała Roxy.
   Wyszła z ukrycia i ruszyła w jej stronę. Nie mogła pozwolić, żeby jakaś obca osoba włamała się do tajemnych ksiąg i odkryła sekrety Alfei. Stanęła obok dziewczyny, ale ta zdawała się jej nie widzieć i nadal coś mamrotała pod nosem.
   Ona nie próbuje się włamać, pomyślała po chwili Musa, patrząc na nią. Ona śpi, a właściwie lunatykuje. Ale przecież nie zna szkoły, a tajemne archiwum to ostatnie miejsce, do jakiego normalnie by trafiła. Może... może ktoś ją opętał?
   Więc muszę ją jakoś obudzić, bo uda jej się do nas włamać!
   Na początek spróbowała pstryknięcia palcami, ale to oczywiście nie zadziałało. Złapała ją za ramiona, odwróciła do siebie i potrząsnęła nią. A kiedy i to nic nie dało, krzyknęła jej prosto do ucha. Tym razem się nie zawiodła. Iria odskoczyła od niej jak rażona prądem, otwierając szeroko błękitne oczy, po czym przetarła ucho.
   – To boli! Co ja tu robię? – Rozejrzała się dookoła, a jej mina sugerowała, że nie zna tego miejsca.
   – Lunatykowałaś – odparła Musa. – I próbowałaś się włamać do archiwum. Uznałam, że lepiej cię obudzić, zanim ci się to uda.
   Iria wyraźnie się zmieszała i cofnęła o krok od Musy, spuszczając głowę i mamrocząc pod nosem przeprosiny.
   – Hej, przecież to nie twoja wina – powiedziała Musa. – Ale i tak nie można tego zostawić, bo sama tutaj przez sen byś nie trafiła. Trzeba z tym pójść do Faragondy.
   Dziewczyna podniosła gwałtownie głowę, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. No tak, pomyślała Musa. Ona nie zna tego miejsca, więc się boi. Musa uśmiechnęła się do niej uspokajająco.
   – Nie przejmuj się. Skoro to nie twoja wina, to jak ktoś miałby cię za to ukarać? Poza tym Faragonda nie jest taka straszna jak wieść niesie. Pójdziemy do niej jutro rano i wszystko się wyjaśni.
Iria spojrzała jej prosto w oczy i na jej twarzy pojawił się lekki, nieśmiały uśmiech wdzięczności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz