Rozdział II
Czego się boisz?
Eren wyszedł z komisariatu policji, otwierając sobie drzwi kopniakiem. Był już późny wieczór. Pół dnia. Zmarnował całe pół dnia, siedząc przed irytującym policjantem i odpowiadając na pytania, a teraz jeszcze musiał wrócić do domu na pieszo. Znowu. Jego motor został zatrzymany, żeby można było coś tam w nim zbadać. Eren modlił się cicho, żeby przestał działać, bo przy takich zniszczeniach podejrzane by było, gdyby nadal mógł normalnie jeździć.
– Ej, młody!
Odwrócił się i zobaczył Sheię, wyglądającą z okna pasażera w samochodzie, zaparkowanym przy krawężniku. Za kierownicą siedział jakiś mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, pewnie jej kumpel albo chłopak, który razem z nią studiował. Eren stracił już rachubę w liczeniu facetów, którzy się z nią zadawali. Jego licznik zatrzymał się po setce.
– Co robiłeś na posterunku? – zapytała złośliwie, ale jej ostry głos był słabszy przez zmęczenie. – Złapali cię wreszcie na handlu narkotykami?
– Gdyby mnie złapali, to chybaby już nie puścili – rzucił Eren. – Poza tym gdybym rzeczywiście handlował, tobym się nie dał złapać. Nie jestem taki głupi. I nie handluję, wielkie dzięki.
– No ale wyglądasz, jakbyś to robił – stwierdziła Sheia. – Nie chciałabym spotkać gościa takiego jak ty w jakimś ciemnym zaułku. Członek mafii czy jakiegoś gangu i w ogóle... Czemu wracasz na pieszo, a nie tym swoim głupim motorem?
– Ej, młody!
Odwrócił się i zobaczył Sheię, wyglądającą z okna pasażera w samochodzie, zaparkowanym przy krawężniku. Za kierownicą siedział jakiś mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, pewnie jej kumpel albo chłopak, który razem z nią studiował. Eren stracił już rachubę w liczeniu facetów, którzy się z nią zadawali. Jego licznik zatrzymał się po setce.
– Co robiłeś na posterunku? – zapytała złośliwie, ale jej ostry głos był słabszy przez zmęczenie. – Złapali cię wreszcie na handlu narkotykami?
– Gdyby mnie złapali, to chybaby już nie puścili – rzucił Eren. – Poza tym gdybym rzeczywiście handlował, tobym się nie dał złapać. Nie jestem taki głupi. I nie handluję, wielkie dzięki.
– No ale wyglądasz, jakbyś to robił – stwierdziła Sheia. – Nie chciałabym spotkać gościa takiego jak ty w jakimś ciemnym zaułku. Członek mafii czy jakiegoś gangu i w ogóle... Czemu wracasz na pieszo, a nie tym swoim głupim motorem?