Rozdział XX
Widząca
Jadalnia była nieco mniejsza od salonu, ale nadal bardzo wielka i bardzo, ale to bardzo pusta. Pośrodku stał drewniany stół, który już nakrywali dwaj chłopcy, jeden duży, drugi mały, ale poza tym wyglądali niemal identycznie i bardzo podobnie do Oochii. Poruszali się tak, jakby jeździli na łyżwach, a nie chodzili po wypolerowanej podłodze. Na raz nosili po trzy albo cztery talerze, na których wznosiły się góry jedzenia. Aichra uznała, że to trochę za dużo jedzenia, nawet jak na ich szóstkę. Jednak żaden z jej towarzyszy nie wydawał się zdziwiony.
– Mieszkacie sami? – odważyła się zapytać Oochię, gdy podchodzili do stołu. – Gdzie wasi rodzice?
– W pracy, jak zawsze – odpowiedziała bez emocji dziewczyna, zajmując miejsce u szczytu stołu i dając Aichrze znak ręką, by ta usiadła tuż obok. – Wracają tylko w porze pozornego zmroku, a to tylko na kilka godzin, żeby się wyspać. Potem znów idą. Pracują w urzędzie do spraw porozumień międzyplanetarnych. I chyba właściwie już nie pamiętają, że mają dzieci. Tak więc my zajmujemy się wszystkim. Ale ty przecież znasz ten problem.