Rozdział XVIII
Demony Wewnątrz
— To największa głupota, o jakiej słyszałem — prychnął Strażnik, siedząc na trawie i udając, że zawiązuje sznurówki, bo jego widmowe buty po prostu ich nie posiadały. Robił to w tylko sobie znanym celu. — To nie jest odwaga, tylko zwykła głupota. Atakować demony o takiej godzinie i to po przespaniu tylko chwili. Przecież ty padniesz, zanim choćby dotrzemy do drzwi.
— Ależ skąd — zaprzeczyła Ignea, przyglądając się buteleczce trzymanej w palcach. — Zobacz. Zakosiłam to z domu, było tego pełno w piwnicy. Założę się, że tata tego używał, kiedy... ekhem... nieważne. — Odkaszlnęła. Nie miała ochoty teraz rozmawiać o swojej rodzinie. Szybko zmieniła temat: — W każdym razie to eliksir dodający siły. Wiesz, coś takiego, żeby nie chciało się spać. Co prawda od tego może mi stanąć serce, ale kto ryzykuje, nie zyskuje. Co nie?
— Nie jestem pewien... — zaczął duch, ale Ignea już odkorkowała i wypiła jednym haustem zawartość naczynia. Skrzywiła się. Napój nie smakował najlepiej, był jeszcze bardziej słodki, niż wszystkie jagody razem wzięte, które podjadała podczas podróży. Odczekała chwilę, ale nie poczuła absolutnie niczego.
— Ależ skąd — zaprzeczyła Ignea, przyglądając się buteleczce trzymanej w palcach. — Zobacz. Zakosiłam to z domu, było tego pełno w piwnicy. Założę się, że tata tego używał, kiedy... ekhem... nieważne. — Odkaszlnęła. Nie miała ochoty teraz rozmawiać o swojej rodzinie. Szybko zmieniła temat: — W każdym razie to eliksir dodający siły. Wiesz, coś takiego, żeby nie chciało się spać. Co prawda od tego może mi stanąć serce, ale kto ryzykuje, nie zyskuje. Co nie?
— Nie jestem pewien... — zaczął duch, ale Ignea już odkorkowała i wypiła jednym haustem zawartość naczynia. Skrzywiła się. Napój nie smakował najlepiej, był jeszcze bardziej słodki, niż wszystkie jagody razem wzięte, które podjadała podczas podróży. Odczekała chwilę, ale nie poczuła absolutnie niczego.