Rozdział III
Naukowy bełkot
Wyposażony w długopis i notatnik Eren wędrował sobie po śnie, zapisując swoje spostrzeżenia. Po wyprawie razem z siostrą i jej chorymi znajomymi jakoś nabrał chęci na poprowadzenie własnych badań. Zwłaszcza że miał niemiłe poczucie, że owe wzory na ścianie jaskini, które znalazł, miały jakiś związek z nim. Nie rozumiał ich, ale miał wrażenie, że już gdzieś je widział. Jakby jakieś wspomnienie usiłowało się przebić do jego umysłu z głębin zapomnienia.
Zwykle nie używał swoich mocy we śnie, wiedząc dobrze, że po przebudzeniu skończy się to paskudnym bólem, zmęczeniem i być może jakąś chorobą, ale tej nocy nie przejmował się tym. Jutro nie musiał wcześnie wstawać, mógł spędzić cały dzień w pokoju, marudząc na swoją żałosną egzystencję i nikt nie będzie mógł się go o to czepiać.
Ulica była ponura i niepokojąca jak zawsze, więc wskoczył do pierwszego domu, na który natrafił, lądując we śnie jakiegoś nudziarza. Tak w każdym razie przypuszczał, bo wylądował w środku miasteczka, które wyglądało jak ze średniowiecza albo jeszcze dalej. Ludzie krzątali się po ulicach, ubrani w łachmany, dzieci ganiały się nawzajem, nigdzie nie było ani kawałka technologii.
Zwykle nie używał swoich mocy we śnie, wiedząc dobrze, że po przebudzeniu skończy się to paskudnym bólem, zmęczeniem i być może jakąś chorobą, ale tej nocy nie przejmował się tym. Jutro nie musiał wcześnie wstawać, mógł spędzić cały dzień w pokoju, marudząc na swoją żałosną egzystencję i nikt nie będzie mógł się go o to czepiać.
Ulica była ponura i niepokojąca jak zawsze, więc wskoczył do pierwszego domu, na który natrafił, lądując we śnie jakiegoś nudziarza. Tak w każdym razie przypuszczał, bo wylądował w środku miasteczka, które wyglądało jak ze średniowiecza albo jeszcze dalej. Ludzie krzątali się po ulicach, ubrani w łachmany, dzieci ganiały się nawzajem, nigdzie nie było ani kawałka technologii.